Chciałam dzisiaj porobić trochę zdjęć, ale jak już zaczęłam to robić, to stwierdziłam, że w sumie to nie mam czego fotografować. Kwitną te rośliny co zwykle, a reszta szykuje się do kwitnienia. Tylko Vandy uparcie odmawiają współpracy. Pięknie ruszyły z korzeniami i liśćmi, ale pędów wciąż nie ma.
Cattleya kwitnie już dłuższy czas i pewnie jeszcze trochę to potrwa. Tylko kwiaty już wyblakły.
Walentynkowa hybryda ma otwarte wszystkie kwiatuszki i wygląda niesamowicie.
Tak się prezentuje moje przedszkole:
Pęd na sadzonce equestrisa:
Pączki na Phalaenopsis modesta powoli nabierają koloru:
Na koniec moja niezawodna Promenea xanthina. Roślina co roku kwitnie, bez względu na to jakie ma warunki. W tym roku jednak bardzo mnie zaskoczyła po postanowiła uraczyć mnie kwitnieniem na 9 pędach. Niestety przez moją nadgorliwość 2 straciła. Reszte mam nadzieję rozwinie.
A tak wygląda roślina w całości:
Moja przygoda ze storczykami rozpoczęła się w lutym 2009r., kiedy to na urodziny dostałam piękną Miltonię. Przez moją nadgorliwość roślina szybko straciła życie, ale skutecznie zaszczepiła we mnie miłość do tych kwiatów. Dalsza część mojej "choroby" bardzo szybko się rozwinęła. Dzisiaj mam już całkiem sporą kolekcje tych roślin, którą będę powoli prezentowała w tym blogu.